Babcia i wiatr.

Poszła babcia do ogrodu po koperek i usłyszała, że ktoś trzęsie gruszą, która rosła tuż przy płocie. Musiał nią ktoś trząść, bo kwiaty gęsto padały na trawę. Zapomniała babcia o koperku. Pobiegła do płotu:
- A łobuziaki! A włóczykije! Zachciewa wam się psot? - Dam ja wam! Poczekajcie!
Stanęła babcia pod gruszą, zadarła głowę i wypatruje złoczyńcy, ale nie widzi nikogo. A drzewo trzęsie się, nawet bardziej niż przed chwilą i w gałęziach wyraźnie ktoś płacze.
- Cuda się dzieją? Przecież tu nikogo nie ma, a jednak ktoś jest! Czy to możliwe? Pójdę chyba po okulary - mówi babcia.
Wraca. Patrzy... A w gałęziach siedzi wiatr. Wiosenny wietrzyk. Dziecko jeszcze. Siedzi, szarpie drzewem i pochlipuje. Babcia bardzo lubi dzieci, ale nie znosi, gdy nieproszone wchodzą do cudzych ogrodów.
- Złaź natychmiast! - mówi. - Nie wstyd ci?
- Nie mogę zejść. Grusza mnie trzyma! - płacze wiatr.
- Wcale cię nie trzyma! Sam zahaczyłeś się o gałęzie. I dobrze ci tak! - powiedziała babcia już mniej groźnie. „Co tu z nim zrobić?" - zastanawia się. - „Nie mogę go tu tak zostawić, bo to przecież dziecko".
Babcia na wszystko znajdzie radę. Przyniosła drabinę i zdjęła wietrzyk z gruszy. Przyjrzała mu się i krzyknęła:
- Rety! Rety... Ale masz ubranko! Same dziury!
Wietrzyk rzeczywiście, całe spodenki miał w strzępach, więc znowu zachlipał żałośnie:
- Jak ja się teraz w domu pokażę? Ubranie kosztowało tyle trudu. Było takie śliczne, delikatne, błękitne i przejrzyste... Tato-wiatr specjalnie po nie latał za dalekie morze... Oj, dostanę w skórę, dostanę... A tylko chciałem urwać jeden, jedyny kwiatuszek dla mamy...
- Może je jakoś naprawimy - powiedziała wzruszona babcia. - Przestań beczeć, bo mi smutno się robi. Nie lubię, jak dzieci placzą.Od razu boli mne serce.
Przyniosła babcia niebieskie cieniutkie nici, igłę i nożyce. Usiadła w cieniu gruszy i zaczęła cerować. Szyła dosyć długo, starannie, bo babcia nie lubi byle jakiej roboty. Wszystko robi dokładnie.
Cerowała więc najlepiej jak umiała. A wietrzyk siedział obok i martwił się, czy starczy jej cierpliwości. Ale wystarczyło. Wiadomo - wszystkie babcie są bardzo cierpliwe. Kiedy wreszcie skończyła robotę, powiedziała zadowolona:
- Zobacz! Prawie wcale nie znać! A wietrzyk promieniał radością.
- Dziękują babciu. Jesteś bardzo dobra i miła. Czym ci się odwdzięczę?
- Powachluj mi co dzień gruszę, gdy przyjdą upały i ciężko jej będzie dźwigać owoce. Tylko nie strącaj gruszek, głuptasie!
- Bądź spokojna, babciu. Już jestem mądrzejszy. Wiele się dziś od ciebie nauczyłem. Wiem, co znaczy być dobrym, życzliwym, serdecznym, cierpliwym i pracowitym... - odpowiedział wietrzyk. Potem uniósł się i, najdelikatniej jak potrafił, powachlował grusze i siwe włosy babci.